WARSZAWA. 17 stycznia

Mariusz Siwko
05.11.2015

DO TAKIEJ WARSZAWY WRACALI
Po upadku Powstania Warszawskiego Niemcy przystąpili do metodycznego niszczenia lewobrzeżnej Warszawy. Wysadzano całe kwartały ulic, budynki równano z ziemią. Zniszczeniu uległo 100 % mostów, 90% budynków zabytkowych i kościołów, 95 % obiektów kulturalnych, 90 % szpitali, 70 % budynków szkolnych, ponad 70 % budynków mieszkalnych - tak szacowano w 1945 roku wojenne zniszczenia Warszawy. Lewobrzeżna Warszawa została zniszczona w 84 procentach. Mimo to, gdy - 17 stycznia 1945r. - nadeszła informacja, że w stolicy nie ma już Niemców warszawiacy rozpoczęli masowy powrót do swojego miasta. Nasi rodzice, dziadkowie, pradziadkowie. Wracali i zamieszkiwali w ruinach, które nie nadawały się do zamieszkania. Bez wody, światła. Bez jedzenia. Nie było wówczas ważne, że Warszawa została zajęta przez Rosjan, którzy wcześniej, z drugiego brzegu Wisły, biernie przypatrywali się, jak dogorywa Powstanie. Ważne było, że Warszawa jest wolna od najstraszniejszego najeźdźcy w historii miasta - od hitlerowców. Nie musimy dziś świętować dnia wyzwolenia Warszawy przez Rosjan. Ale pamiętajmy, że dla warszawiaków był to dzień powrotu do Warszawy. Do ich Warszawy. Dla mojej rodziny była to zawsze bardzo ważna data.
Moi dziadkowie, z dwójką dzieciaków - 10-letnią dziewczynką (moją matką) i jej 6-letnim bratem - wrócili najszybciej jak się dało. Dla nich nie miało znaczenia, że Warszawę zajęli Rosjanie.Ważna była Warszawa, że nie ma w niej hitlerowców i można zacząć normalniej żyć. Wrócili do ruin domu na Wroniej, do mieszkania w którym w czasie wojny nocowali chłopcy z AK. W zrujnowanym budynku dało się jako tako zamieszkać. Z okien mieszkania patrzyli na Muranów tonący w gruzach, morze ruin getta. Spod gruzów wygrzebywali rodzinne pamiątki. Bardzo mało tego zostało, a po kolejnych przeprowadzkach jeszcze mniej. Dziś nie mam już kogo zapytać o wspomnienia z tego miejsca. Budynek stoi do dziś, po remoncie, z nową elewacją. W nim obcy ludzie, którzy nie znają jego historii. Nie znają historii ulicy. Nieopodal, kilkadziesiąt metrów dalej - pomnik pacyfikacji mieszkańców ulicy Wroniej, w trakcie której z niektórych domów nie ocalał nikt. Nie da się zapomnieć.

Liliana Kołłątaj

---------
Zdjęcia z archiwów dzienników warszawskich lat powojennych.

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie