USA czyli Stany Zjednoczone Ameryki Północnej: Floryda w ekspresowym tempie

Antoni Kwapisz
05.11.2015

Tomasz  Mroczek

Dla dzieci – Disneyland, dla mamy – zabytki, plaże, galerie sztuki, dla taty – obserwacja startów w Ośrodku Lotów Kosmicznych NASA. Dla wszystkich – atrakcje niezliczonych tematycznych parków rozrywki. To wszystko na Florydzie, w USA.

Półwysep Floryda mieści niesłychaną ilość atrakcji turystycznych,  a mnogość ofert linii lotniczych i obecny kurs dolara powinny stanowić dodatkowe bodźce. Tak tanio może już nie być nigdy! 24 lutego 2011r.  po raz ostatni wystrzeli w niebo prom kosmiczny Discovery. Nawet jeśli nie zdążysz z przygotowaniami – nic straconego, na Florydzie nigdy nie będziesz się nudzić.

Omówienie atrakcji Florydy w krótkim tekście to zadanie karkołomne. Floryda to półwysep w południowo-wschodniej części USA, między Zatoką Meksykańską i Oceanem Atlantyckim. Zajmuje powierzchnię ok. 110 tys. km², (ok. 650 km długości i 150 km szerokości), główne miasto Miami (ale najwięcej mieszkańców ma Jacksonville – 815000, a stolicą jest Tallahasse). Floryda ma charakter nizinny, częściowo bagienny. Już w lutym temperatury    w ciągu dnia mogą dochodzić do 20°C (w środku lata powyżej 30°C). Bardzo duża wilgotność sprawia, że letnie upały są trudne do wytrzymania. Jest to ważny region turystyczny (m.in. Park Narodowy Everglades, St. Augustine – hiszpańskie miasto z pocz. XVI wieku), największą ilość zwiedzających przyciągają jednak niezliczone parki rozrywki. Są tu zarówno atrakcje najstarsze w USA (średniowieczny zamek Castillo de San Markos) jak i coraz nowocześniejsze parki tematyczne. Dziecko zachwyci się Disneylandem, fanatyk techniki – ośrodkiem lotów kosmicznych, a miłośnik sztuki przez duże S - dziełami Salvadora Dali. Poniżej garść refleksji o tym, co wg autora warto na Florydzie obejrzeć. Niestety autor nie był tam z dziećmi, tylko z dorosłymi (jako pilot wycieczki)  i  klasycznego Disneylandu nie widział. Ale i tak zobaczył sporo i ma o czym opowiadać...

Proponuję następującą trasę naszej wycieczki. Przylatujemy do Miami. Zwiedzanie miasta i okolic radzę zostawić na koniec, zaczynamy więc od odebrania samochodu (uwagi „logistyczne”  na końcu artykułu). Jedziemy do Clearwater nad Zatoką Meksykańską.

Następnego dnia proponuję spędzić kilka godzin na plaży w Clearwater koło mariny, a po południu pojechać do pobliskiego St. Petersburgh obejrzeć obrazy Salvadora Dali. W prywatnym muzeum (www.theDali.org) znajduje się druga na świecie kolekcja prac tego sławnego surrealisty. Po sąsiedzku mamy miejską aglomerację Tampa, a wokół wiele okazji do zakupów w centrach handlowych (shopping mall).

Zaskakujące wrażenie może przynieść wycieczka do St. Augustine, leżącego w północnej części wybrzeża Atlantyckiego. Wszystko jest tu najstarsze w USA. Zamek, miasteczko, kościół – powstały na początku XVI wieku, gdy okolicę odwiedził hiszpański podróżnik Juan Ponce de Leon. A znani wszystkim osadnicy - purytanie na przereklamowanym „Mayflower” dotarli do wybrzeży amerykańskich dopiero 107 lat później! Inną postacią nierozerwalnie związaną z St. Augustine jest Henry Morrison Flagler (1830-1913). Ten wielki miłośnik Florydy, inwestor i sponsor wybudował wiele dróg, mostów, linii kolejowych oraz pięknych eklektycznych budowli. To milioner i biznesmen - kolejna ilustracja amerykańskiego mitu. Zaczynał karierę w sklepie wuja z wynagrodzeniem $5 miesięcznie, potem zakładał własne firmy, które bankrutowały. Wreszcie, gdy dorobił się $100000 długów spotkał takiego samego bankruta jak on, Johna D. Rockefelera. Razem założyli Standard Oil Company. (Więcej informacji o kapitalistach bez kapitałów znajdziesz w kronikach kryminalnych).

Następnego lokum, na 2-3 noce, proponuję poszukać w Kissimmee, na południowych przedmieściach Orlando (leży mniej więcej pośrodku Florydy).

Cały dzień zajmie nam zwiedzanie Ośrodka Badań Kosmicznych im. Kennedyego na Przylądku Canaveral (http://www.nasa.gov ). Tam inżynierowie NASA rozwijają programy kosmiczne i wystrzeliwują w kosmos prawdziwe rakiety, ale w przerwach ośrodek jest wspaniałym i pouczającym parkiem rozrywki. I co najważniejsze – dostępnym dla przeciętnego śmiertelnika. A spróbujcie coś obejrzeć na Bajkonurze w Kazachstanie.

23 lutego o godz. 05:09 EST (czasu miejscowego) będzie wystrzelona rakieta orbitalna Taurus. Misja nazywa się „Glory” (Chwała), a celem jest badanie atmosfery ziemskiej oraz jak pole magnetyczne Słońca wpływa na ziemski klimat.

Na 24 lutego na godz. 04:50 przewidziano start do ostatniej misji promu kosmicznego Discovery. Dostarczy on szereg urządzeń i wyposażenie do Międzynarodowej Stacji Orbitalnej. Ten start jest ostatnim w programie rozwoju promów kosmicznych, a więc to jedyna szansa w życiu. Publiczność może podziwiać starty ze specjalnej wieży (znanej z transmisji telewizyjnych), ale koniecznie  trzeba się wcześniej zarejestrować. Tu: http://www.kennedyspacecenter.com/event-sign-up.aspx  

Ośrodek Kennedyego składa się z czterech części odległych od siebie po kilka kilometrów. Pomiędzy nimi podróżuje się wahadłowo krążącym autobusem. Uwaga na godzinowy rozkład jazdy! Stanowisko 1 to wieża obserwacyjna. Stanowisko 2 to Apollo/Saturn Center. Tu można obejrzeć olbrzymią rakietę, filmy 3D oraz dotknąć gruntu księżycowego. Stanowisko nr 3 to International Space Station Center – gdzie prezentowany jest model orbitalnej stacji kosmicznej (tej, która aktualnie krąży wokół Ziemi).  Najwięcej rozrywek znajdziemy w Visitor Complex, a największa to Shuttle Launch Experience – symulowany (siedzi się w specjalnych fotelach) start rakiety. Według zapewnień obsługi przeżywamy takie same przeciążenia jak kosmonauci. Można zajrzeć do środka wahadłowca Explorer, oraz zrobić zdjęcia w miasteczku rakietowym. Dla znających dobrze język – wiele atrakcji popularno – naukowych.

Kolejny dzień proponuję spędzić w EPCOT (Experimental Prototype Community Of Tomorrow - czyli - mówiąc po polsku:  Prototypowa Experymentalna Wspólnota Jutra),  (http://disneyworld.disney.go.com/parks/epcot ). To jeden z czterech parków tematycznych Walta Disneya. Wszystkie leżą bezpośrednio koło siebie, a ten klasyczny, dla dzieci nazywa się Magic Kingdom.  EPCOT, według założeń poświęcony promocji międzynarodowej kultury i innowacjom technologicznym, naprawdę jest Disneylandem dla dorosłych. Mimo to czas tam spędzony to świetna zabawa. Po całym dniu tam spędzonym rozszyfrowaliśmy też nazwę tego parku. EPCOT znaczy - Every Person Comes Out Tired (Każdy Wychodzi Zmęczony).  

Park składa się z 2 części: Future World, czyli właściwych atrakcji i World Showcase, zajmujące dwukrotnie więcej przestrzeni. Jest to część gastronomiczno- rozrywkowo-wystawowa. Są tam pawilony narodowe, rozłożone wokół jeziora, po którym pływają statki spacerowe. Pod pretekstem atrakcji (np. wycieczka łodzią wikingów) personel stara się namówić publiczność do konsumpcji niebotycznie drogich „narodowych” dań i napojów. To tam pierwszy (i ostatni) raz w życiu jedliśmy polskie „pierogies” posypane słodką kandyzowaną cebulką. Zdecydowanie lepsza była kiełbaska, kapusta i piwo u Niemców.

W części rozrywkowej panują niesamowite kolejki i dlatego warto rezerwować sobie wejścia wcześniej. Możliwe jest to tam, gdzie są oznaczenia FP – Fast Pass. Wkładamy bilet do specjalnego automatu, a on rezerwuje nam godzinę (z dużą tolerancją) i potem wchodzimy bez kolejki.  Wart polecenia jest Soarin (pawilon nr 8). Lecimy balonem nad Kalifornią, a przed oczami trójwymiarowa iluzja. Gdy nurkujemy nad górskim strumieniem, odruchowo podnosimy nogi, aby ich nie zamoczyć, gdy jesteśmy nad polem golfowym gracz uderza piłkę w naszą stronę - uchylamy głowę, aby nią nie oberwać. Za to nad gajem pomarańczowym atakowany jest nasz zmysł powonienia. Wiele osób funduje sobie sobie tę podróż ponownie. Warto też polecieć na Marsa (pawilon 3 - Mission: Space) lub przeżyć kraksę samochodową w Test Track (pawilon nr 4).

Zwieńczeniem każdego dnia w EPCOT jest spektakularny pokaz sztucznych ogni.

Kolejny dzień proponuję spędzić w Sea World, koło Orlando ( www.seaworldorlando.com ).  Tam na olbrzymim terenie znajdziemy wiele obiektów stworzonych dla pokazów wodnych stworzeń. Królem jest orka Shamu (Shamu Stadium). Może być niebezpiecznie – w 2010 roku, w trakcie pokazu przygnieciony zginął treser. Na szczęście wieloryby nie ścigają widzów po trybunach. Za to zawsze ich obficie moczą, zwłaszcza tych z dolnych rzędów. Warto również polecieć helikopterem na biegun południowy (w pawilonie Wild Arctic). Wbrew nazwie, Sea World ma też typowe „Disneylandowe” atrakcje. Należą do nich 2 rollercoastery. Nie wszyscy wycieczkowicze się odważyli, a muszę przyznać, że to moje najbardziej emocjonujące przeżycie na Florydzie. Najpierw widzowie w specjalnych schowkach zostawiają torby i wszystko, co może wypaść z kieszeni, potem są przypinani do  foteli, aż wreszcie mkną z zawrotną prędkością. Na pewnych odcinkach, w położeniu do góry nogami tniemy głowami powierzchnię wody.        

Na koniec podróży odpoczynek w Miami. Hotel, w którym mieszkał autor nazywa się Howard Johnson (http://dezerland.dezerhotels.com ). Wyróżnia się motoryzacyjnym wystrojem restauracji . Czujemy się jak Uma Thurman i John Travolta przed konkursem tańca (pamiętna scena w Pulp Fiction, Quentina Tarrantino). W hotelowym lobby znajduje się kantorek, oferujący lokalne wycieczki. Organizator zapewnia transport.

Warto pojechać na Key West (wycieczka całodzienna). To najdalej na południe wysunięty punkt USA. Jedzie się tam kilka godzin drogą zbudowaną na archipelagu urokliwych wysepek. W urokliwym miasteczku, zwiedza się dom Hemingwaya i jego ulubioną knajpę Sloppy Joe.

Można popłynąć na Bahamy. Podróż statkiem jest przyjemna, ale na same Bahamy zostaje 3 godziny. Właściwie możemy obejrzeć tylko malutki Port Lucaya na wyspie Grand Bahamas.   

Znany z kanałów podróżniczych, pełen aligatorów Park Narodowy Everglades w rzeczywistości znajduje się dość daleko od Miami. Na jego obrzeżach, bliżej miasta rozsiane jest wiele „farm aligatorów” Można tam pomknąć po mokradłach pojazdem znanym z tamtych filmów (łódź ze śmigłem), a nawet zobaczyć jakiegoś gada na własne oczy.

We własnym zakresie (miejskim autobusem) koniecznie trzeba zorganizować sobie 2 wycieczki:

- do portu, aby wziąć udział w rejsie łodzią po Zatoce Biscyne. Na wysepkach ulokowali tam swoje rezydencje możni i sławni tego świata. Została jeszcze jedna wolna działka.

- wieczorem do SoBe (czyli South Beach). To uliczki ciągnące się wzdłuż plaży w Miami Beach (to dzielnica Miami). W kawiarniach i barach tętni puls rozrywkowego życia Miami.   

Planowanie wycieczki należy zacząć od budżetu. Poniżej podaję orientacyjne koszty. Przyjęto, że w 4 - osobowej rodzinie jedno dziecko jest w wieku 2-12 lat, drugie 13-18, a podróż potrwa 1 tydzień ( bo krótsza nie ma sensu). Zacznijmy od biletów lotniczych. Na bilety w obie strony (z przesiadkami niestety) rodzina wyda ok. $3000. Do przemieszczania się potrzebny będzie samochód. Koniecznie należy go wcześniej zarezerwować przez Internet! Najwygodniej będzie odebrać go na lotnisku. Można posłużyć się stroną firmy wynajmującej (Sixt Rent A Car, Dollar.com., Avis, Hertz i inne), lub też jednego z kilku pośredników kompleksowo załatwiających wszystkie potrzebne w podróży rezerwacje (bilet – samochód – hotel), np. www.expedia.com . I tak wynajem Huyndai Sonata na lotnisku (5 osobowy, miejsce na 3 bagaże) to koszt min. $100 plus benzyna. Szybko rosnące ceny paliwa stają się coraz większym problemem w USA, ale i tak galon (3,79 l.) benzyny na Florydzie nie przekracza jeszcze $3,20. Koszt zakwaterowania za 1 noc, w jednym pokoju z dwoma podwójnymi łóżkami, w zależności od miasta: ok. $150 w Miami, w dobrym hotelu, ok. $50 w przydrożnym motelu sieci www.super8.com . Śniadania rodzinka zje w hotelu, a na lunch lub kolację w restauracjach typu Fast-food wyda każdorazowo $30-60. Radzę unikać posiłków w parkach rozrywki – strasznie drogo i na ogół niesmacznie (ale wnoszenie własnego jedzenia i dużych ilości napojów jest zabronione). Koszty realizacji programu: bilet do Muzeum – ok.$20, rejs wycieczkowy po porcie Miami, wycieczka „z krokodylami” po ok. $25, ośrodek NASA, parki rozrywki – po ok. $80-90 za 1 osobę dorosłą. Dzieci płacą trochę mniej.

Kilka uwag o hotelach. Zawsze w pokoju, nawet taniego motelu na wyposażeniu jest ekspress do kawy i lodówka. Czasami też kuchenka mikrofalowa. Poza dużymi hotelami śniadania są monotonne – pieczywo tostowe, bajgle, serek, syrop klonowy itp. W każdej jadalni znajdzie się gofrownica do smażenia naleśników (amerykańskie naleśniki są pulchne, przypominają nasze gofry). Ze względu na koszty rezerwujemy hotele odległe od atrakcji turystycznych, mamy w końcu samochód. W każdej recepcji znajdują się stojaki z mapami, ulotkami i darmowymi kuponami. Trzeba je zbierać – kupony naprawdę dają  zniżki liczące się w ogólnym budżecie podróży.

W parkach rozrywki nie warto się rozluźnić tak, żeby „zapomnieć o bożym świecie”. Do wszystkich atrakcji są kolejki, a czas w nich biegnie bardzo szybko. Należy przyjechać rano, najwcześniej jak się da i dobrze zaplanować czas. Uwaga!! Sprzedawcy w kasach często zapominają o wydaniu mapek i broszur z godzinami spektakli. Bez nich będziecie błądzić i stracicie cenny czas.   

Tyle moich wrażeń i komentarzy. Wszystkim, którzy zdecydują się odwiedzić Florydę życzę mnóstwa emocji i niezapomnianych wspomnień.

Tomasz Mroczek

 

Zgłoś swój pomysł na artykuł

Więcej w tym dziale Zobacz wszystkie